Jako pierwszy uległ w Mechelinkach miejscowy paralotniarz. Był wyjątkowo uparty i koniecznie chciał lądować na plaży obok syren. Niestety za pierwszym razem, zawisł z całą czaszą na plażowej sośnie, za drugim razem tylko on, efektownie wpadł w ramiona tego samego drzewa.
Następny był Ascot Stasia i Mefisto Mallina. Oboje spotkali się w powietrzu na tym samym zakręcie. Ascot przeciął krawędź spływu (!!!) w Mefisto na odcinku 20cm, jednak po wspólnym tańcu udało się im bez szwanku wylądować na klifowej polanie.
Kolejny uwiedziony, to Starling Macieja. Pojawił się problem natury technicznej i model z wielkim impetem gruchnął w plażowe „kakloce”.
Ostatnia, w tej nierównej walce, poległa „zboczówka” Manaq’a . Bez wdawania się w szczegóły, model oddalił się właścicielowi i tworząc falę tsunami zakończył lot.
Szczęśliwie byli i tacy których nie uwiódł głos syren i spokojnie latał Vikos, Storm, Acacia, Millenium, Eliptyk oraz makieta Muchy.
Skąd syreny ? Otóż wyłoniły się znienacka z Zatoki Puckiej i przebywają na klifowej plaży. Aby przestrzec przed nowym zjawiskiem zamieszczamy zdjęcie (materiał dla młodzieży od lat 18) z trudem uchwyconej syreny.
Wujek Dobra Rada mówi: jednym z ludowych sposobów na chronienie szybowców przed syrenami jest przyczepianie do kadłuba czerwonej kokardki.