Było doskonale. Taka prędkość wiatru daje już pewien „ogień”. Odchyłka od zbocza ok 45st nie była przeszkodą w lataniu, jednak przy lądowaniu wymagała stalowych nerwów.
Dopóki wiatr utrzymywał się na takim poziomie, wesoło świstała Flash’ka Kierownicza i Storm Piotra. Akumulatory wyznaczyły koniec lotów.
Później pojawił się Jakub ze swoją Muchą STD. Niestety, miał nadzieję , że nadajnik jest naładowany wystarczająco i po 5 minutach był zmuszony do lądowania. Niestety nikt z nas nie miał ładowarki.
Ostatni na klifie pojawił się kolega Marek, który to postanowił posmakować latania na zboczu i zrobił to pod naszym okiem po raz pierwszy w życiu, swoim Easy Gliderem. Po wyrazie twarzy widać było jednak , że sprawiło mu to sporo frajdy 🙂