I znowu ten klif :)

No i jak nie pojechać, choć człowiek zmęczony po pracy a beszczelnie wieje NE-idealnie w klif.  Co powie Pan Kierownik, jak się nie ma L4?
Rezygnuje się z obiadu i po przedarciu się przez trójmiejskie korki, na wysokości Kosakowa widać już wysoko paralotnie nad lasem – „warun” jest !

No i zapomina się o wszystkim ! Coś do picia i przegryzienia w sklepie „U Basi” a na klifie czeka już „Ekipa” i jest git.

Tym razem odwiedził nas „Mario” vel „Koń” i raczył nas jak zwykle sensacyjnymi opowiastkami lotniczymi i nie tylko lotniczymi najczęściej ze sobą w roli głównej- tak jak 10, 20, 30 czy 35 lat temu – i człowiek znowu czuje się młodo, bo przecież nic sie nie zmieniło.

Posted in Dziennik lotów and tagged , , , , , , , , , , .