Ciężko zebrać myśli i opisać to, co się dziś działo na klifie w Mechelinkach. Na dzień dobry przywitało nas 12 m/s i kierunek IDEALNY na klif. Ciągłe spojrzenia co robią koledzy, czy się decydują i kto będzie dziś „zającem”.
Zaczeło się wzmagać do 15 m/s i „zającem” został Storm Piotra. Wyrzut i po 5s 100m wysokości. Kilka zakrętów, mały zjazd w dół i nieustająca prędkość lotu niczym z 300m nurkowania 🙂 w zakręcie płaty gieły się jak na wyciągarce w F3B , lekkie kopnięcie steru wysokości i błyskawiczna winda w góre na kilkaset metrów. Cudo. Drugi lot podobnie, pełen odjazd, jednak przy lądowaniu bardziej wymęczyło i skończyło się … jedynie ścięciem bagnetu.
Drugi poszedł Dingo Bartka. Balast na maxa i po chwili banan na twarzy u pilota. Liczymy czas przelotu po 10 hipotetycznych bazach. Wychodzi ok 35s. Jedno podejście, model nie do opanowania przy lądowaniu. Powtórka. Drugie podejście lepiej, ale pod koniec podrapał się dziubeczek pieskowi, po tym jak glebnął z paru metrów pionowo w dół.
Trzeci Eliptyk Piotra K. Nawet Eliptyk dawał tak ognia , że włączenie „motyla”, aby choć trochę zwolnić, skutkowało niesamowitym ujemnym wzniosem na płacie. Decyzja o samodzielnym wyrzucie modelu kończyła się jak na „tytułowym” zdjęciu.
A wszystkiemu przyglądał się z politowaniem Kierownik i Piotr vel „Listwa” 🙂 podsumowując dzień słowami „loty wspaniałe, lądowania szczęśliwe”.