Klifowa zgadywanka

Nie miało wiać a wiało, następnego dnia miało wiać i nie wiało. Bilans niby na „zero”, ale wymagana była czujność i gotowość.

Niedziela była zupełnie ekstremalna. Wschodnia odchyłka była zbyt duża by latać na klifie i czekaliśmy aż wejdzie bryza. Bryza faktycznie weszła, ale dosłownie na 15 min. (słownie: piętnaście minut).

Pierwszy poleciał Piotr (Listwa), jednak szybko wylądował, bo zgodnie z jego ostatnimi upodobaniami „jeśli nie wieje by wozić pełny balast, nie latam”, zdecydował że zrobi miejsce Kierownikowi. Kierownik poderwał swojego Stinga, polatał jednak narzekał, że jakoś „dziurawo” i wylądował.

3 minuty po lądowaniu, wiatr już nawet nie wiał wzdłuż klifu , a bardziej z zza pleców 🙂

Całe szczęście, że było słonecznie i ciepło. Przynajmniej spędziliśmy czas na powietrzu.

Posted in Dziennik lotów.