Na początku tygodnia rozpoczęto remonty mostków na drodze do Mrzezina. Postawiono niemal zasieki, aby żaden samochód nie mógł się prześlizgnąć i pozostał nam nieoznaczony objazd okolicznym dróżkami.
Owe dróżki były wprawdzie asfaltowe, ale z racji po-PGRowskich terenów wykorzystywane do dziś tylko przez sprzęt rolniczy. Przejazd z prędkością większą niż 30 km/h groził rozbiciem miski olejowej.
Przed naszym Betlejem, zamknięty przejazd kolejowy. Cóż przejechać musieliśmy przez jedyny trakt kolejowy wiodący na Hel. Trakt o tyle szczególny, że jednotorowy i pociągi muszą czekać na stacjach kolejowych , by mogły się minąć. Taka sezonowa lokalna atrakcja dla turystów , zresztą całkiem przyjemna, ale przedewszystkim doskonała alternatywa dla podróży samochodem, która staje się w tym momencie podróżą na HELL .
Do Betlejem dotarł Kierownik i Pit. Polatali w 1 m/s , polatali w 4 m/s. Polatali w słońcu i termice , oraz letnim deszczu. Spędzili tam 5 godzin, przeplatając latanie rozmowami o życiu 🙂
Powrót był taki jaki przyjazd, ale Betlejem jest jednym z najprzyjemniejszych miejsc do latania. Zbocze stosunkowo trudne, piękna okolica, cisza. Zawsze WARTO.