Na Żwirowni wiało 6 do 10 m/s, z niewielką odchyłką. Piotr i Jurek walczyli z czasem ostro trenując z konkretnym balastem. Paweł wlatywał się w swój nowy model.
Na żwirownię zawitali też Marek, Andrzej i Mariusz z synem wykręcając stratosferę.
Dało się poćwiczyć lądowania na bezkresnym polu, jak jest za dużo miejsca to i czasem trzeba było daleko maszerować.
Nie było strat, a dyskusji nie było końca, jak zwykle zresztą.
Bardzo fajnie, polecam żwirownię, dobry wydmuch, dobry dojazd, dużo miejsca do lądowania, piękny widok.