Wyrywa się z mej piersi okrzyk radości i satysfakcji , ale zacznijmy od początku.
Oblot zaplanowałem na wczesne popołudnie w Betlejem. Piękna, ciepła i słoneczna pogoda przywitała nas na miejscu, jednak kierunek ewidentnie nie sprzyjał. Bardzo silna zachodnia odchyłka umożliwiała loty, jednak wyjątkowo mało komfortowe. Odczekaliśmy 30 minut, aby sprawdzić tendencję i zdecydowałem się na wyjazd na Zbiornik. Tam była szansa na kierunek prostopadły i dodatkowe metry na sekundę.
Na miejscu początkowo ok 4 m/s . Jako pierwszy poleciał Kuba, aby wybadać warunki i ocenić ilość potrzebnego balastu. Zapakował do swojego FS4 tyle, ile by mi nie przyszło do głowy. Po 4 nawrotach sugeruje, aby zrobić to samo.
Czas na dziewiczy lot mojego Freestylera 4. Głęboki wdech i w powietrze.
Pierwsze sekundy to baczna obserwacja reakcji szybowca , by po kilku nawrotach zaskoczony krzyknąć : „JAK TO ZAPYLA !!!!!!!!” Prędkość wiatru sukcesywnie spadała, a FS4 wcale nie zwalniał ! Bimbał jak Storm przy 7 m/s. Pod wiatr leciał jakby nie było odchyłki, a powietrza „kleił się” jak uzależniony. Prędkość wiatru zmalała do 2,2-2,6 m/s , a TEN dalej radośnie świastał !
Byłem zdumiony, zdruzgotany, zaskoczony, zafascynowany, szczęśliwy i przerażony potencjałem jaki daje ten szybowiec w tak nędznych już warunkach, pod tak znacznym już balastem. Storm to bardzo dobry szybowiec, którym udało mi się wygrać/znaleźć się na podium podczas wielu zawodów, ale porównywanie Storma do FS4 na poziomie zawodniczym, to jak porównywanie Ikarusa do Panamery 🙂
Jeszcze nigdy nie miałem w rękach tak szybkiego, zwrotnego i „lepiącego się” do powietrza modelu. Nie powiem, żebym się dziś nalatał, ale te kilkanaście minut w powietrzu utwierdziło mnie w przekonaniu o trafności wyboru. Jeśli mogę powiedzieć na ile procent jestem usatysfakcjonowany, odpowiem że na : dziewięć tysięcy osiemset siedemdziesiąt !!!
Wszystkim obecnym dziękuję za uprzyjemnienie tej chwili 🙂
„Pit”
P.S. Przede mną jeszcze wiele mixów do ustawienia m.in wspomniany na zboczu MAGIC 🙂