Szukając „ognia”

Kuszony obietnicą zwaną Żwirownią , jak w dym wybrałem się ze swoim FS4 na nasze południowe zbocze. Tam, ku mojemu zdziwieniu, żywej duszy ! W tym momencie wszystko stało się oczywiste. Wieje z SW i loty odbywają się w Betlejem.

W Betlejem tradycyjnie, Kierownik zdążył wylatać 30 minut i do startów szykował się Andrzej z Eliptykiem.

Wiała „dyszka” z zachodnią odchyłką. Termika chodziła jak szalona i FS4 o wadze 3200g, w kominach rwał w górę niczym szybowiec w wersji electro. Kierownik dokładał balastów, Andrzejowi pozostało już tylko doklejanie do kadłuba ciężarków pod CG 🙂 Prawdziwa rekreacja i nieudawane latanie przy plus 16 stopniach Celcjusza.

Zachęcony warunem i chęcią zrealizowania planu treningowego zdecydowałem się na dodatkową, 40 minutową podróż w stronę Gniewina. Zbiornik wykazał się interesującym kierunkiem. Wiało z SSE do S i będąc w jednej z niższych części zbiornika i latając z ciągłą odchyłką w przedziale 30-40 stopni, dodatkowo utrudniłem sobie trening. Prędkość wiatru w przedziale 4-7 m/s była kolejnym doświadczeniem. Poszukiwanego „ognia” nie znalazłem, ale FS pokazał pazura w tak skrajnie niekorzystnych warunkach.

Wygrali Ci, którzy pojechali na Żwirownię po godzinie 14. Kierunek dokręcił, prędkość wzrosła i można było zapakować KILO OSIEMSET 🙂

 

Posted in Dziennik lotów and tagged , , .