What a wonderful clif

Wczoraj postanowiłem , że choćby nawet nie wiało to muszę zobaczyć klif. Po cichu miałem jednak nadzieję na małe co nieco w przestworzach.

Dzisiaj 11.03 skoro świt wyruszyłem do naszego kultowego miejsca, by choć trochę wchłonąć jego klimat. I niestety wiatr ,( co sprawdziłem jeszcze przed wyjazdem) był prawie północny i do tego poniżej 2m/s.

W takich warunkach jak wszyscy wiedzą nie da się polatać bez napędu, więc czas przeznaczony na wypad spędziłem na podziwianiu wschodu słońca , słuchaniu ptaków i przyglądaniu się rozmaitym ciekawostkom jakie dzieją się tu rankiem. I tak słuchałem jak rozmawiają ze sobą kruki, jak nawołują się mewy, skrzeczą sroki i mnóstwo innych skrzydlatych przyjaciół. Pojawił się także klucz łabędzi w niskim przelocie, aż im pozazdrościłem i postanowiłem też spróbować . Wtedy zagościł na klifie modelarza cień. Dwa , góra trzy zakręty to wszystko co udało się wycisnąć i szczęśliwe lądowania. Szału nie było, ale to miejsce i tak ma w sobie coś, choć wymaga sporo pracy by doprowadzić je do jako takiego stanu po niby zimie.

Już zazdroszczę tym , którzy będą mogli wstąpić tu później, bo pewnie da się zalatać. Czego wszystkim chętnym życzę. A com widział może choć w ułamku, chociaż bez tej gry kolorów , pokazują fotki.

Waldek

Posted in Dziennik lotów and tagged , , .