Symptomy wiosny

Jeszcze luty, ale zima jakby już się poddała, no i  chyba dobrze dla fanów f3f-u.

Grypa szalejąca w pomorskim chyba powoli opuszcza, więc można rozkręcać latanie.

Oczywiście sezon na wybrzeżu nigdy się nie kończy, a aktywność i kreatywność modelarska także, więc i nie ma czego zaczynać, jedyna co trzeba zrobić, to przełożyć kartki w kalendarzu.

Tekturolot zrobiony  z Julką, poleciał na konkurs, czas ruszyć z czymś w powietrze.

Uśpiony ostatnio klif także zaczyna się uaktywniać i działać swoją siłą przyciągania.      Niedziela zapoczątkowała oczekiwaną od tygodnia dłuższą aktywność klifu . Chociaż na ten dzień prognozy co do kierunku świetne, lecz w przypadku prędkości słabe, kilku chętnych wpadło tam by sprawdzić czy uda się małe co nieco.

Klif po kilku miesiącach naszej obniżonej aktywności zmienił swoje oblicze. W wielu miejscach ubyło mu nawet kilkadziesiąt centymetrów i pozostało na nim mnóstwo śladów po lądowaniach Marsjan. Zamiast ciernistych krzewów na zboczu i nie tylko pojawiło się mnóstwo różnej maści szklanych i metalowych opakowań po paliwie, które zapewne służyło im aby odlecieć w kosmos, a mnóstwo porozrzucanych przeróżnych odpadów papierowych, plastikowych a nawet gumowych świadczą o dosyć chaotycznie przebiegających odlotach i kiepskim przygotowaniu logistycznym. No cóż wyższe cywilizacje chyba nie mają szacunku dla ludzi i ich otoczenia.

Przykre , ale przejdźmy do przyjemniejszych  spraw czyli latania. Latania prawie nie było, Dla Stingera o masie minimalnej 2500 było trochę za słabo i nie zaryzykowałem, inni też nie, ale Kierownik, cierpliwy rezydent klifu, wyczaił chwilę dla siebie i przewietrzył Respecta.

Nam chwilowo wystarczył widok z klifu, chociaż przymglony to zawsze sympatyczny, do tego stale świecące słońce uprzyjemniało pobyt mimo wcale nie tak wysokiej temperatury, kruki pokrzykiwały na siebie gdzieś w lesie, a motoglajciarze psuli nastrój porykiwaniem silników, podczas popisów nad molem w Mechelinkach.

Było miło, ale prawdziwa jazda będzie w poniedziałek i wtorek, zapraszamy.

Waldek

 

Posted in Dziennik lotów and tagged , .