Szykując się do startu na Piracie wiedziałem , że warunki się skończyły. Niebo „zakitowane” , co kilka kilometrów chmura deszczowa i temperatura na lotnisku poniżej 10stC.
Wyczepiłem się na 500m i po chwili trafiłem „zerko”. Pamiętając słowa instruktora „szanuj każde pierwsze noszenie”, krążyłem z 30 minut, aby z zerka zrobiła się „ćwiartka” , potem „połówka”. Cierpliwie wgramoliłem się pod dzisiejszy „sufit” – czyli 800m (latając w pobliżu lotniska komunikacyjnego niestety są ograniczenia w wysokościach).
Co mnie dziś zaskoczyło? Okazało się, że dzisiejszą zmianę cyrkulacji powietrza z południowej na północną , przy 100% pokryciu chmur ( jeden i drugi kierunek dość silny) spędziłem w powietrzu. Co ciekawe przez dużą część lotu wariometr wskazywał od 0 m/s do 0,5m/s, a noszenia były łagodne i niezwykle obszerne ( kilka kilometrów długości !) . Niby względna cisza w powietrzu, ale jakże efektywna termiczne !
W czasie mojego ponad godzinnego lotu , znalazłem się w małym opadzie śniegu, deszczu, aby na końcu wyschnąć w słońcu. Dopiero zdecydowana operacja słoneczna spowodowała tradycyjną turbulencję termiczna, którą porównałbym do grzejącej się wody w garnku.
Dzisiejszy lot uznaje , za jeden z najciekawszych i najbardziej satysfakcjonujących, a uznanie w oczach bardziej doświadczonych kolegów jest czymś wyjątkowo cennym 🙂 .
I tak to po haju adrenalinowym przyszedł po dwóch godzinach dołek, który musiałem wyrównać silną kawa i kilkoma zdaniami do Was.
Piotr