Nad Kaszubami

„5 m/s po wyczepieniu”

Mój pierwszy obóz przelotowy w Kornem rozpoczął się z przytupem. Dynamicznie „wystrzelony” Pirat wprowadziłem na wysokość ok. 400m z prędkością wznoszenia ok 15 m/s i niemal natychmiast znalazł się w 5 metrowym kominie. Wystarczy tylko kilka minut w takim noszeniu, aby powietrze wychłodziło się kabinie niczym wnętrze samochodu z wyjątkowo sprawną klimą.

W czasie 2,5h lotu zwiedziłem okolice i w dozwolonych miejscach wykręciłem podstawę chmur – 2000 m. Znane części 3city Teamu lotnisko w Borsku wygląda imponująco, a suche lasy i niewielkie polany noszą doskonale.

„Stumilowe lasy”

W kolejny dzień została wyłożona trasa.

Moja pierwsza w życia trasa o długości 160km nad kaszubskimi „stumilowymi lasami” była przeżyciem. Niewielki wybór pól do lądowania i ich pogórkowate ukształtowanie podbija emocjonalną poprzeczkę. Jedynie podstawy chmur na wysokościach ~1700m dodawały otuchy. Widoki przy podstawach niesamowite, ale i wrażenia z lotu unikalne. Lot drewnianym Piratem po prostej z prędkością daleko nie optymalną i wskazówką na wariometrze opartą o +3 m/s było czymś co powodowało zwiększone stężenie hormonów w organizmie.

Ostatecznie po przelocie z Kornego do Swornychgaci i z powrotem (85km) stwierdziłem, że wystarczy mi emocji i nie polecę do trzeciego punktu zwrotnego. Mimo wszystko dzień zakończyłem z nalotem ok 4,5h.

„Pole”

Lot po trasie  z punktami zwrotnymi oddalonymi o 60km od lotniska statystycznie zwiększa prawdopodobieństwo lądowania w terenie przygodnym. I tak to po godzinie od startu musiałem zmierzyć się z decyzją o wyborze i lądowaniu w terenie . Byłem zaskoczony jak wszystkie wykłady i ćwiczenia z instruktorem przypomniały mi się w tej jednej chwili. Lądowanie było prawidłowe , a zanim opuściłem szybowiec biegła w moją stronę mała grupa osób. Przyjęty zostałem z otwartymi ramionami. Po chwili była kiełbasa z grilla, zdjęcia i propozycje podniesienia poziomu elektrolitów 🙂 Wspaniała przygoda.

Korne_05_10

Po powrocie okazało się, że kolega startujący 20 minut przede mną ( z dużo większym doświadczeniem) obleciał trasę , ale kolejni startujący po mnie ze względu na szybko pogarszające się warunki nie podjęli się przelotu.

” Pięć dni w powietrzu”

Czas spędzony w Kornem minął niepostrzeżenie. Nie posłuchawszy rady kolegów  ” jeśli praca przeszkadza Ci w hobby, zmień pracę”, wróciłem na Ziemię. Z nalotem blisko 11h i głowie pełnej doświadczeń stwierdziłem, że szybowce są kierunkiem, w którym będę podążał. Świat z góry wygląda jednak inaczej. Wszystkie problemy stają się jakieś drobne, spojrzenie się wyostrza. Szokuje energia zamknięta między ziemią a chmurami, a sam lot od chmury do chmury odbieram jak kradzież czegoś, czego człowiek  nigdy nie miał doświadczyć. Coś wspaniałego.

P.S.

Zaczynam myśleć o platformie, na której będę mógł bez wyrzutu o „zaśmiecaniu” nie do końca tematycznymi materiałami, umieszczać zdjęcia i krótkie relacje 🙂

Posted in Dziennik lotów and tagged , , , , .