Rozgrywki szachowe z przyrodą

Sezon 2019 mogę spokojnie dopisać do wyjątkowych. Oglądanie Małej i Wielkiej Fatry z poziomu chmur robi ogromne wrażenie. Kolejne w życiu 300km z oddalonym od lotniska o 150km punktem zwrotnym nad Frankfurtem nad Odrą i latanie z wodą w skrzydłach, to równie pasjonujące wydarzenia w mojej „karierze”. Do tego żagiel na Żarze przy prędkości wiatru przekraczającej 110km/h i przejście na falę. Sezon był trudny, ale wyjątkowo rozwijający.

Przejście z Pirata,Juniora tudzież Astira na DG-300 to był skok o lata świetlne. Szybowiec wydawał się zawsze niezwykle szybki, doskonale zamieniał prędkość na wysokość i odwrotnie, ale dopiero wlanie w skrzydła wody spowodowało, że szybowiec zaczął zachowywać się jak prawdziwy pocisk. Ilość energii jaką można przechować w kilkudziesięciu litrach wody jest zdumiewająca. O ile pusty szybowiec zwykle wymieniał nadwyżkowe 100km/h na ok. 100m wysokości, to w połączeniu z wodą wymienia dwukrotnie więcej wysokości. Oczy miałem jak „pięć złotych”, gdy po raz pierwszy tego doświadczyłem.

Kolejnym tegorocznym „hitem” było doświadczenie żagla na zboczach Magury i Czupla. Przy wietrze przekraczającym 100km/h , ledwo udawało mi się utrzymać 50-200m przewyższenia nad zboczem. Było to mało komfortowe doświadczenie, ale spowodowane … „opadającą” częścią fali!  Tak, prognozy podawały to wyraźnie, byłem tego świadomy, ale nie sądziłem, że latanie tuż nad eksponowanym zboczem przy tak silnym wietrze, może tak silnie wpłynąć na pogorszenie warunków żaglowych. Skok nad Żar i Kiczerę , ten sam wiatr, brak opadającej części fali i wystarczyły 3 „ósemki”, aby wyjść 300-400m powyżej szczytu. Jakbym zrzucił kotwicę.

No i fala. Rzeczywiście jest jak w „maśle”, jak o świcie. Żadnych turbulencji, żadnych korekt sterami . Lecimy przed siebie, robimy zdjęcia i nagle zerknięcie na wysokościomierz ocuca nas z tego spokoju. Okazuje się , że nie wiadomo kiedy zdobyliśmy kilkaset metrów. Cudowne, ale jeśli nie mamy tlenu … można się zdziwić.  Że o samych chmurach , które powstają i znikają jak na przyspieszonym 20-krotnie filmie nie będę się rozpisywał. Coś co pojawia się jako kłaczek, po chwili staje się nie do przejścia chmurą.

Jesteśmy mali, nie liczymy się w przyrodzie. Latając – wyrywamy przyrodzie coś, co nie jest nam zwyczajnie dane. Konieczny jest gigantyczny szacunek i pokora do jej sił. Trudno się gra z naturą w szachy, nie znając dokładnie jej zasad, które dodatkowo często zmieniają się w trakcie gry .

 

Posted in Dziennik lotów, Poza 3city.