Do latania przy wietrze 8-11 m/s, minus 4 stopniach, mgle i przelotnym śniegu znalazło się siedmiu chętnych, ale propozycja doktora aby rozstawić sprzęt bazowy została zgodnie wygwizdana i wytupana, bo nikt nie chciał stać na bazie kołkiem w przeciągu. Głównym zadaniem treningowym było zatem doskonalenie precyzyjnego pilotażu w grubych rękawicach oraz kształtowanie ogólnych umiejętności przetrwania.
Generalnie, ofiar w ludziach nie było, a krzaki okazały się dla „FOKI” miękkim materacem , bo jej kierowca zapomniał, ze ten autobus nie zawraca w miejscu jak „DINGO”.
Teraz czekamy tylko na wybuch jakiegoś pobliskiego wulkanu, aby potrenować latanie w pyle, bo większość innych kataklizmów mamy już przetrenowane.