Kilimandżaro nad Mierzeją Helską

Dzisiejszy piątek nie zapowiadał się tak pięknie.
Prognoza hmmm…. no cóż każda godzina inny kierunek, pokręciło strzałeczkami.
Ale jak zwykle kierownicze kolana, przy klifowej pogodzie, zaczynają trzeszczeć i wyciągają go na klif.

Tak to już, po krótkiej konsultacji telefonicznej … no cóż, najwyżej się posprząta, pomyślałem …
15 minut … i już nie było co sprzątać, Kierownik odwalił całą brudną robotę, a kolana dalej trzeszczą …

Ognisko płonie, wiatr nie wieje, dobra troszkę poświdrowałem zatem Millenium, ku uciesze własnej i spacerowiczów.
Dzięki nadchodzącemu frontowi, nad Helem wystąpiło piękne zjawisko, ale komóreczką nie dało się tego uwiecznić.
Chmury i mgła nad Helem wyglądały jak góry, a jedna jak Kilimandżaro.
Pięknie, mamy góry nad morzem …

Na horyzoncie zarysował się szkwał, który całym frontem zbliżał się … ku naszemu zadowoleniu.
Jednak nagrzany ląd nie pozwolił się jeszcze przebić słabemu wiaterkowi.
Po 30 minutowej walce żywiołów, dymek nad ogniskiem zasygnalizował, klif się poddał.

Mamy warun, sprzęt złożony i latamy.
Pięknie było. Dało się pobimbać bez stresu, lądowanie szkolne.
Tylko łapska zmarzły, jednak wieczorową porą.
Taki piątek to świetny weekendu początek.

Zdjęcia komóreczki Paweł i Jurek.

specyfick

Posted in Dziennik lotów.