Żwirownia dla zuchwałych

Przewidywane na ten dzień przelotne opady nie odstraszyły amatorów bimbania na żwirowni. Zjawiło się trzech muszkieterów: Stingerem (Andrzej),Ceresem ( Waldek), Faleza (Kierownika jeszcze bez Toxika).

Andrzej pod bacznym i jak zawsze fachowym okiem Kierownika dzielnie uczył latać Stingera. Z lotu na lot wychodziło to coraz lepiej. Waldek próbował namieszać w powietrzu i nie wiadomo czy wyszło coś z tego czy nie.

Kierownik za to jak zwykle dał pokaz pewnej ręki w 3e-fowym pilotażu. Wiatr niemal idealny w zbocze czasami z lekką odchyłką ku zachodowi pozwalał na solidny trening pilotażu.

Jednak prędkość wiatru nie była zbyt równomierna z powodu termiki, co nie pozwoliło na pełne balastowanie modeli, (cóż na zawodach zwykle też nie jest constans)jakie proponował Kierownik. Cenne spostrzeżenia wcześniej wymienionego pozwoliły wybrać najlepszą odległość przelotów od zbocza ( przy krawędzi czasami nieźle turbiło).

Sam Kierownik odstawił niezłą sesję pozowania do zdjęć i tylko szkoda ,że wyraźniej wyszły te mniej dynamiczne, ale to już chyba wina sprzętu lub samego fotoreportera.

Skradające się dookoła deszcze w końcu spadły na Żwirownię i zmusiły nas do ewakuacji, bo choć jesteśmy zuchwali to chyba nie jesteśmy twardzielami. Tymczasem gdzieś w pomorskim i kujawsko-pomorskim wiatr pozrywał dachy, poranił i nawet zabił ludzi, na słońcu kosmiczne wybuchy.

Pogoda staje się coraz bardziej zagadkowa i ekstremalna.

„Waldek”

Posted in Dziennik lotów and tagged , , , , , .