Bimbnijmy

Trudno teraz skojarzyć kto i kiedy określił austriacki styl latania „bimbaniem”, ale słowo przyjęło się tak doskonale ,że teraz ciężko o jakiekolwiek inne !!! .  A samo bimbanie jest tyle wciągające co niebezpieczne 🙂

Najtrudniejszy i najbardziej ryzykowny jest pierwszy „BIMB” . Model ma minimalną prędkość, ogromną masę i ledwo kilka metrów do ziemii. Wystarczy niewłaściwie podejście do manewru i nasz lśniący 3 metrowy laminat zmieści się w 20 litrowym worku. Kolejne BIMBNIĘCIA wydają się łatwiejsze, ale szybkość akumulowania energii jest tak gigantyczna, że będąc na adrenalinowym „haju” staramy się wycisnąć z grawitacji ile się uda, nierzadko przekraczając granicę rozsądku.

Reasumując … dzisiejsze latanie ma się nijak to latania z przed 2 lat.

Kiedyś zdobywaliśmy wysokość latając na klapach ze „średnim” balastowaniem (Kierownik nawet  usunął 1 komorę balastową w Stingu, uznając ja za zbyteczną !!!) , dziś ładujemy „ile wlezie ” nierzadko zastępując ołów dużo cięższym wolframem.

Kiedyś lataliśmy szybko między bazami, wykonując mega ciasne zakręty starając się utrzymać prędkość, dziś latamy obszernie nadkładając metry, ale rozpędzając model po każdym zakręcie.

Efekt ? Zdecydowanie lepsze czasy, więcej ryzyka, więcej zabawy i więcej rozbitych szybowców. Ale czego nie robi się dla przyjemności 🙂

Poniżej krótki filmik z bimbania w Piaskach 🙂 Zapraszamy

 

Posted in Dziennik lotów and tagged , , , , , , , .