Klifu co łaska.

02 marca, zapowiadał się nie mniej obiecująco jak 01. Od rana klif przywoływał dobrym kierunkiem i siłą wiatru. Umówiliśmy się na 14:00 ale coś mi nie dawało spokoju i wpadłem na chwilę po 10-tej i było super. Swoboda jednoosobowego korzystania z darów klifu jest nie do przecenienia. Można w kilku długich lotach przetrenować co się tylko wymyśli, aż do wyczerpania akumulatorów lub latacza. Tak też było i tym razem. Wylatałem co chciałem przy wietrze około 7 m/s  trzykilowym Stingerem, oczywiście wielokrotnie musiałem zaliczyć DS-a ( idzie coraz lepiej), również wielokrotnie prześlizgując się niemal na styk z ziemią. W końcu stwierdziłem, że dobrze byłoby zachować model w całości na umówiony popołudniowy trening.

Rozsądek tym razem zwyciężył, Stinger pozostał cały a ja po tej powietrznej rozgrzewce ( choć ze sztywnymi palcami od mroźnego wiatru), odjechałem by wrócić ponownie za kilka godzin.

Tymczasem kadra wycofała się z treningu, ale i tak wróciłem odlatać co zaplanowano. Listwa z Toxicem i Kierownik tym razem z Freestylerem już latali wcześniej, ale warunki panujące na klifie były coraz gorsze (cieszyłem się z porannych lotów). Wiatr czasami osiągał 3 m/s, dla 2,5 kg Stingera na innym zboczu byłoby za słabo a na klifie można spróbować, taka jest jego łaskawość. I poszło, nawet udawało się nieco wybimbać. Za to zupełnie nowe wrażenia w lotach DS. Gładkie powietrze na zawietrznej pozwalało na płynne wykonywanie czasami nawet bardzo ciasnych okręgów. Powrót z DS-a na zbocze z dodaną prędkością pozwalał uzyskiwać dużo większe prędkości i wysokości. Gdyby tak na zawodach przesunąć sędziów bardziej w głąb lądu?

Ale póki co marzenia na bok, trzeba rozwijać umiejętności. Stinger zrobił co swoje i znowu zaczęło być za blisko ziemi i zbyt ryzykownie, szkoda by było gdyby ……..

Po kilku lotach kolegów i moich, ci pierwsi zdecydowali się opuścić klif a ja postanowiłem przewietrzyć dawno nieużywanego Raketenwurma 2, który także poradził sobie w tych cieniutkich warunkach i też posmakował DS-a. W tych warunkach wydawał się nawet lepszy od Stingera. Być może rozwinięcie większych prędkości pozwoliło na wejście wąziutkich skrzydeł ( najszersza cięciwa 16 cm), na wyższe liczby Reynoldsa.

Tak zakończył się jeszcze jeden klifowy dzień, a na następny prognozy wiatrowe powiewają optymistycznie.

Waldek

Posted in Dziennik lotów.